O mnie

o filozofii nielubienia

Otwarcie przyznaję nie lubię ludzi. Niektórych. Bo generalnie zwierzę ze mnie stadne, do powietrza potrzebujące dodatku ludzkiego, człowiek jako nieodkryty pierwiastek, ósmy cud świata... Sialalalala.



Ale wracając do meritum, nie lubię niektórych ludzi. Irytują mnie. Nie mam ochoty się z nimi spotykać, rozmawiać z nimi, najchętniej wysłałabym ich rakietą jak najdalej od siebie. Jeżeli nie muszę, nie chcę przebywać z nimi w jednym pokoju. Niejednokrotnie bez powodu - bo ma krzywy uśmiech, bo jest zbyt nachalna, rozentuzjazmowana, smutna, brzydka, głupia, infantylna niepotrzebne skreślić.

I za każdym razem, gdy chcę powiedzieć, że nie mam ochoty z daną osobą przebywać w tej samej płaszczyźnie w tym samym momencie łapią mnie wyrzuty sumienia.

a) Bo sprawiam tej osobie przykrość. Ale z drugiej strony jak tak o tym pomyślę, to chyba raczej... przysługę. Sama czuję się naprawdę niekomfortowo, gdy przebywam z kimś kto nie darzy mnie sympatią i oboje musimy udawać, że tak nie jest.

b) Boję się o to, co sobie ludzie pomyślą. Że mam w sobie tyle negatywnych emocji, że potrafię nie lubić bądź nienawidzić, że przez to mnie ktoś znielubi...Tylko - dlaczego? Jeżeli potrafię przy kimś otwarcie mówić o takich emocjach, to znaczy, że naprawdę dobrze czuję się w jego towarzystwie, że jest prawdziwym kumplem, przyjacielem lub otwarcie myślącą istotą po prostu. Reszta? Po co mam sobie nią głowę zawracać.



c) Trzymanie w sobie negatywnych emocji jest negatywne! Nomen omen. Jeżeli kiedyś pierdol... znaczy wybuchnę, bazinga! po prostu, to ucierpi na tym więcej mi bliskich osób, niż ta jedna na której mi nie zależy.

d) Gdyby każdego każdego lubił, to mielibyśmy jakąś pieprzoną utopię. A jak wiadomo, żadna utopia się raczej dobrze nie skończyła i żadna generalnie nie ma prawa bytu. Chyba że w książkach.

e) Mówiąc "nie lubię Cię" czuje się jakbym była znowu w przedszkolu. Bo przecież dorosłym nie wypada mówić takich rzeczy. Co najwyżej można "nie tolerować", "nie akceptować", "nie przepadać". "Nie lubię" jest dziecinne, infantylne. Tylko czy to właśnie nie o to chodzi? Mieć w sobie trochę dziecka na co dzień? Dzieci przecież widzą najpełniej, najszerzej i najszczerzej.


Dlatego! Drogi człowieku nie bój się nienawidzieć i nie lubić. Masz do tego pełne prawo jako pełnowartościowy człowiek. Filozofia miłości do każdego jest przereklamowana, a Ty nie jesteś jakimś Franciszkiem z Asyżu, żeby wysilać się ponad swoją ludzką miarę. Bądźmy ludźmi, w każdym odcieniu ludzkich emocji - to normalne - gdyby nie, byliśmy cyborgami albo jeszcze lepiej: bogami.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz