O mnie

I know places we can go babe.

Najlepszym pomysłem na sobotni, jesienny wieczór, prócz oczywiście kubka herbaty i książki jest wyjście na krakowski rynek. Niekoniecznie na kluby, tańce, hulanki i swawole, a na dobre jedzenie i pysznego grzańca.

Dobry rok temu z chłopakiem przez przypadek trafiliśmy do restauracji Padre przy plantach. Przemiła obsługa i pyszne indyjskie jedzenie sprawiło, że chcieliśmy zawitać tam w walentynki - niestety restauracja była zamknięta. Wczoraj szukając miejsca z dobrym jedzeniem, gdzie niestety Coco nie spełniło moich oczekiwań (nie to jedzenie, nie ten wystrój) zawitaliśmy znowu do Padre.

Tą restaurację mogę polecić każdemu, kto chce zjeść dobry obiad w przepięknym wnętrzu i mieć uśmiech na twarzy już do końca wieczoru. Całkowicie zmieniony wystrój i karta - tylko włoskie jedzenie, ale jakie! Nie sposób nie być zadowolonym. W pierwszym momencie poczułam się aż nie na miejscu. Eleganckie, jasne, oświetlone wnętrze, całe w bieli. Piękne dekoracje, a do tego ściany z cegieł i... fontanna na środku restauracji. Nawet drzewka oliwne, które były plastikowe, nie zepsuły całości, a wręcz jeszcze bardziej dodawały uroku miejscu. Karta z małą ilością dań, ale jakich! Gorąco polecam toskańską zupę cebulową, podawaną z pysznymi grzankami i ciepłymi bułeczkami z masłem. Rozgrzewa - doskonała na przeziębienie! Bardzo smaczna i syta. Jeżeli chodzi o coś bardziej pożywnego makaron tagliatelle czy to z kurczakiem i papryką czy z pomidorami cherry, oba podawane z rukolą potrafią dopieścić podniebienie. A co najważniejsze: przystępne ceny! W tle delikatna muzyka - bosa nova. Nic tylko się zachwycać :)

Natomiast jeżeli chodzi o grzańca, a mówiąc ściślej grzane piwo polecam Antycafe. I znowu trafiliśmy tam przez przypadek. Miał być Pergamin, ale przechodząc obok tej kawiarni/pubu i słysząc o niej wcześniej wiele - postanowiłam po raz pierwszy sprawdzić czy rzeczywiście obraz tak piękny jak go malują.

To cud, że znaleźliśmy wolne miejsce! Pomimo bardzo małej ilości osób na rynku, kawiarnia była ta "zaludniona". Gwar ludzi nie był męczący, a wręcz przyjemny. I znowu, najważniejsza dla mnie część miejsc na piwo i wyjście: muzyka. Jak można się spodziewać, dość alternatywna. Połączenie ciężkiego rocka i muzyki electronicznej to coś, co Ledwonie bardzo lubią. Wystrój: przyjemny, przygaszone światła, miejsce nie w piwnicy, a więc nie było duszno, ciekawa aranżacja wnętrza, jednakże nie ona przyciągnąła nasz wzrok, a wyświetlane na ścianie obrazy/krótkie filmy. Czysta psychodelia :) W dobrym wydaniu. Jak zaczarowana, przez cały czas sącząc ciemne, grzane piwo obserwowałam właśnie je. A mieliśmy ku temu dobre miejsca - dokładnie naprzeciwko.

Jeżeli komuś pomogłam w wyborze miejsca, na kolejny wypad z przyjaciółmi czy też romantyczną randkę, to bardzo się cieszę.

Ja, my wróciliśmy do domu zadowoleni, uśmiechnięci, z bananem na twarzach. Małe rzeczy cieszą najbardziej!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz