O mnie

jestem potworem na wakacjach

Kiedyś wakacje kojarzyły mi się z długimi dniami, jeszcze dłuższymi nocami, uciekaniem przed słońcem w imię wampirzej bladości, z wczasami u babci, wychodzeniem na tak zwaną "wieś" i upragnionym dwutygodniowym wyjazdem gdziekolwiek. Mimo że były miesiąc krótsze od tych studenckich, mile ciągnęły się swoim spokojnym rytmem w nieskończoność.


A teraz albo świat się zmienił,  albo ja - możliwe że wszystko na raz. 

Minął miesiąc. Minął szybko jak błyskawica. Nie wiadomo na czym. Bez żadnych większych wyjazdów, ale szczęśliwie. Czasem  w lesie, czasem na rowerze, przy piwie, przy pracy. Minął jednocześnie tak, jak gdybym nic nie zrobiła. Żadnych ambitnych dokonań, żadnej pracy nad sobą, ba - jak widzicie nawet na blogu nie chciało mi się pisać. Żadnych zresztą spektakularnych wspomnień.I gula w gardle rosła, zamiast odpoczynku była frustracja, z frustracją przychodziła nerwica, a z nerwicą nic-nie-chcenie. 

A może jestem po prostu potworem,
potworem na wakacjach?

Trzeba mi było głupiej babski gazety (! na boga !), żeby się w końcu ogarnąć. Twój Styl przyszedł mi z pomocą reportażem o rzucaniu wszystkiego w trzy dupy i podróżach dookoła świata oraz artykułem o wakacjach. Jakbym czytała o sobie. 

WAKACJE SĄ PO TO, ŻEBY ODPOCZYWAĆ. W szczególności jak jeszcze można, bo tylko dwa lata studiów przede mną.  A i nie wiadomo, kiedy dopadnie mnie etat etatowo wyjściowo biurowo niezdalny. Wakacje są po to, żeby siebie dopieszczać, rozpieszczać, myśleć o sobie i żyć dla siebie - żeby tym życiem się cieszyć, a nie tylko patrzeć na nie z boku. 

Potrzebowałam tydzień na przetrawienie tego, mój facet potrzebował ponad tygodnia, żeby ze mną przeżyć - wszystkie frustracje, animozje, wkurwienia na obecną pracę, (gdzie chyba zapomniano jakie człowiek ma możliwości twórcze i potrzeby materialne) smutki i żale przelewałam na niego. Wytrzymała bestia, ale w końcu Blacha (po nazwisku). 

Nie zniósłbym blasku, kryje się zazwyczaj
przed nagonką w ciemnicach.

Wyciszyłam się. Przemyślałam. Posiedziałam. Polecam każdemu, takie zadumanie się w sobie. 
Pogodziłam się z sobą, a raczej pogodziłam ze sobą trzy osobowości - wiecznego imprezowicza, dopieszczacza leniwego i ambitnej hieny. 

Jakoś mi lepiej. Już nie uważam, że coś powinnam. Wchodzę mniej na grupy branżowe na Facebooku. Nie przeszukuję szaleńczo ofert na Gumtree. Na poziomkach spędziłam pól godziny więcej, niż normalnie, a kawę wreszcie wypiłam tak jak się powinno ją pić - z kontemplacją. 

I wiecie co, od rana zrobiłam dzisiaj więcej, niż przez ostatni tydzień. Produktywność godzinowa mi wzrosła, mimo że jednocześnie zrobiłam też więcej dla samej siebie.  Ah - godzinna kąpiel w soli morskiej! 

Pomógł mi jeszcze eneagram. Co pół roku zauważyłam zmienia mi się chociażby skrzydło. Teraz wyszło, że jestem 2w3, czyli Dawca Gospodarz. 

"...określają się poprzez służenie innym. Mogą być bezinteresowne, kochające i obdarowujące, lub też mogą być zależne, ambicjonalne i wrogie" 

Co jest trudne w byciu dwójką
  • nie umiem mówić "Nie"
  • brakuje mi szacunku do samej siebie
  • czuję się wyczerpana od ciągłego pomagania innym
  • krytykuję siebie za to, że nie jestem tak czuła wobec innych jak mogłabym być
  • smucę się gdy inni nie chcą być tak blisko mnie jak ja chcę być blisko nich


Dlatego nie zdziw się moja droga koleżanko i drogi kolego, gdy następnym razem powiem Ci nie. Powiem, że nie mam czasu, że jestem zajęta. Będę robić bardzo ważną rzecz, epicko ważną: czytać książkę. Dla własnej przyjemności. Czas się zmienić. Żeby mieć czas się zmienić :)

Tu jest najjaśniej. Tu, pod pralatarnią.
Jestem potworem na wakacjach.
Całuję jasne widziadło w prasłońcu.
Uszczypnij mnie, uszczypnij- mruczę do widziadła.
/Marcin Świetlicki - Leżenie/

2 komentarze :

  1. Ledwoś dojrzała do randyzmu - brawo! brawo po stokroć!

    OdpowiedzUsuń