O mnie

Mentorzy e-biznesu?

Byłam dzisiaj na dwóch pierwszych warsztatach inaugurujących Mentorów E-Biznesu. Wyszłam z mieszanymi, ale przeważającymi pozytywnymi odczuciami.



Organizacji nie mam nic do zarzucenia. Co prawda zapłaciłam za każdy z warsztatów 20 zł, co jest niespotykane w tego typu studenckich  szkoleniach, ale doskonale to rozumiem. Zabezpieczenie przed pustą salą, nieprzychodzeniem etc. A po drugie "starter" na wejście całkiem udany: zestaw 4xFrugo ze szklanką, notatnik, teczka, długopisik, smycz. Niby standard, aczkolwiek nie zawsze, a i z Frugo dodatek milaśny. Jedyna rzecz, która mnie zasmuciła to to, że pierwsze szkolenie kończyło się 15 minut po rozpoczęciu drugiego. Można było to inaczej rozwiązać - przecież są tacy, jak ja, którzy iść chcieli na jedno i na drugie.

Tomasz Pawłowski aka Zgorzkniały Copywirter mówił o personal brandingu, realiach pracy w branży reklamowej i brandingu marki w social media. Mimo, że na początku technika jak zawsze okazała się mściwa o szkolenie opóżniło się 15 minut - wspominam je bardzo miło i wiele z niego wyniosłam. Dla Tomka przeznaczono tylko godzinę, więc strzelał słowami jak z karabinu maszynowego i niektórzy mogliby zarzucić, że po tematach się ślizgał, ale co można zrobić w godzinę? Na podstawie casu z Zgorzkniałego i Click Community otworzył mi oczy na wiele kwestii dotyczących prowadzenia fanpage i własnego "fejmu", o których może i wiedziałam, ale nie przyjmowałam do świadomości. Usystematyzowałam swoją wiedzę, zajawiłam się pozytywną energią, zobaczyłam jak to robić i co robiłam źle - chodzi mi tutaj w szczególności o Personal Branding, a nie Social Media firmowy. Na pewno wykorzystam tą wiedzę, podczas szkolenia, które sama będę prowadzić za dwa tygodnie. I gdy Tomek mówił, że z chęcią zacznie śledzić nasze fanpage i z chęcią doradzi - może zbyt ufnie - uwierzyłam, że tak będzie. Wyszedł na "mównicę" fajny gościu, które wie co mówi, wie co robi i jeszcze ma z tego niezły ubaw i jest to jego pasją. Mega wielki pozytyw! I polecam śledzenie jego fanpage oczywiście :)

Drugi warsztat prowadzony był przez Aleksandra Szulca z Sotrender/Epijar. Tematyka? "Jak wykorzystałem swoje niepowodzenia, aby osiągnąć cel?"

Mam nadzieję, że tym razem Pan Aleksander cel obrał duży, bo szkolenie było dla mnie dużym niepowodzeniem. Po pierwsze - nic nowego nie wniosło do mojego życia. Ot, wszedł gościu, opowiedział historię swojego życia, bynajmniej nie jak Steve Jobs i nie jak Steve Jobs posiadał - ciekawą.

Odniosłam wrażenie, że to człowiek sfrustrowany Polską, zajawiony Stanami Zjednoczymi o generalnym przeroście formy nad treścią. Bez pardonu odrzekł, że w Polsce jest najlepszy, a raczej posiada największą wiedzę w tym co robi (nie pamiętam o co chodziło, ale generalnie na pewno chodziło o brak pokory). Może nie jest mówcą doskonałym i dlatego odniosłam wrażenie, że jest trochę hipokrytyczny i niezbyt optymistyczny w tym co mówi, może jestem przewrażliwiona, a może źle odczytałam sygnały. Jak ktoś P. Aleksandra bliżej zna - niech się wypowie i mnie poprawi, ewentualnie sprowadzi mnie na dobry tok myślenia.

Niby mentorzy e-biznesu, a ze szkolenia wyniosłam, że studiować to nie warto, bo po co (gówno prawda, że tak kolokwialnie powiem, jak zawsze powtarzam - warto, chociażby w celach około studyjnych - organizacje, kontaktym możliwości etc.), zresztą sam studiów nie skończył.
Własna firma, no to zależy jaka, jak mam fajny model biznesowy, to pewnie, ale na moją agencję mediową/kreatywną to on by pieniędzy nie wyłożył, a w ogóle to mam taką konkurencję, że na pewno się nie wybije i niech już lepiej siedzę sobie na tym swoim etacie w dobrej, znanej firmie. Czyli skondensowana odpowiedź na zadane przeze mnie pytanie: praca czy etat - co jest czynnikiem zapalnym przy wyborze. Ale Pan Aleksander czynnika takiego chyba też nie znalazł, bo ślizga się z firmy do biznesu, z firmy do biznesu własnego - przynajmniej takie mam wrażenie.

Ponadto, pamiętajcie, na start-upowych rautach najważniejsze jest to czy pijesz piwo! Bo to czy pijesz piwo, świadczy o Twoich zdolnościach stadno społecznych, co przekłada się na umiejętności sprzedażowe - zatem dają Ci chętniej kasę! Sama twierdzę, że przy piwku i papierosie wywiązują się najlepsze dyskusje etc., ale serio? Nie to chciałam usłyszeć, chciałam usłyszeć coś ciut bardziej merytorycznego.

I mimo, że P. Aleksander mówił, że na każdego maila odpowie, chętnie pomoże - jemu jak Zgorzkniałemu nie ufam - ot co.

Amen.

Ps. Jeżeli w wypadku prowadzącego drugiego palnąłam jakąś gafę, to w ogóle guru jest, specjalista i nie dotykać, źle nie pisać, o czym mi ignorantce nie było wiadomo - to najmocniej (nie)przepraszam.

5 komentarzy :

  1. Czyli mówisz, że gdybyś nie poszła na studia, to nie brałabyś udziału w żadnych eventach, spotkaniach, nie poznawałabyś ludzi, nie działała w organizacjach, a Twoje życie byłoby puste i smutne? Cóż, to może jest prawda dla jakichś prymitywnych lemingów, dla których jedyną motywacją do takich działań jest gorący pręt przykładany im do tyłka. Ale ludzi tacy jak Ty, robiliby to, co robią, bez względu na okoliczności - bo tacy właśnie są. Oczywiście robiłabyś to, co lubisz robić całą tę masę czasu, którą spędziłaś na zakuwanie masy bezsensownej przeterminowanej wiedzy, poznając jeszcze więcej ludzi i ucząc się tylko tego, co jest przydatne, nowoczesne i praktyczne, zamiast jakichś archaizmów. I od tego się nie wykręcisz, bo pamiętam ten wpis, na którym podniecałaś się bodajże 7-dniowym wyjazdem do pomocy przy jakimś festiwalu muzycznym za granicą, dławiąc się wręcz ilością doświadczenia i ogromem ludzi, których poznałaś. I teraz prosty eksperyment myślowy: mając do wyboru życie złożone tylko z takich eventów, albo obecne (gdzie połowę swojego czasu spędzasz nad książkami, które nie dają Ci absolutnie niczego, a tylko zabierają czas) - które byś wybrała?

    Jeszcze komentarz okołopolityczny: ja uważam, że myślisz tak, jak myślisz, bo mamy taki a nie inny system edukacji, wokół którego narosła ogromna mentalność. W tym momencie mamy cholerną inflację tytułów naukowych, byle kretyn umie skończyć magistra. To sprawia, że ludzie, zamiast otwierać swoje horyzonty, wziąć swój los całkowicie we własne ręce, kreować go zgodnie ze swoją wolą, trzymają się kurczowo studiów, traktując je jako trampolinę do przyszłości. Moim zdaniem to jest kotwica, która ciągnie na dno, dopóki ktoś nie jest w stanie sam się utrzymać na powierzchni. Ty robisz tak dużo, że szybujesz w górę - to fakt, ale zawdzięczanie tego studiom to tylko mit, w który uwierzyłaś, a który odrobinę zwalnia Twoje tempo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja nie spędzam czasu nad podręcznikami i nie zakuwam :( Jakby to zliczyć, to Łukasz świadkiem więcej, niż kilkanaście godzin przez trzy lata by nie wyszło :D

      I ja nie twierdzę, że gdybym nie studiowała, nie robiłabym tego co teraz - robiłabym, ludzi bym poznawała, ale na pewno nie mogłabym:

      a) być w NZSie i poznać ludzi stamtąd
      b) jeździć na tańszych biletach
      c) wchodzić na darmowe szkolenia, które dla nie-studentów są płatne
      d) dogryzać prowadzącym x)
      e) mieć głupawkę podczas ćwiczeń
      f) na pewno wtedy już nie miałabym żadnej motywacji, żeby wstawać rano -uwierz :P
      g) nie poznałabym mojego faceta - pewnie poznałabym innego, ale nie byłby Kukim
      h) nie pojechałabym do Holandii, a przynajmniej nie miałabym możliwość pojechania na ten wyjazd, na który pojechałam
      i) nie miałabym zniżek studenckich na koncerty i książki(żal, smutek, rozpacz)

      Primo, gdybym miała zastanawiać się drugi raz i mieć możliwość wybierania drugi raz, z doświadczeniem, które już mam - zrobiłabym to samo.

      Poszła na matmę stosowaną, mimo że po roku z niej zrezygnowałabym i poszłabym znowu na zarządzanie. Bo każda z tych decyzji miała swoje skutki, które plusują dzisiaj i sprawiły, że jestem kim jestem.

      Nie mogę mówić, że gdybym nie studiowała byłoby gorzej lub lepiej, na pewno byłoby inaczej.

      A Ty się zastanów mój drogi, czy podczas takiej całej swojej polityki i hejtu studiów nie pogubiłeś po drodze tego co fajne :))

      Bo ja na brak czasu nie narzekam z powodu studiów, raczej z powodu grania w LOLa xD

      Usuń
    2. Ps. Jak skończę studia, z wielką chęcią wykłądałabym reklamę/ strategie marketingowe/ kształtowanie wizerunku na AGHu.

      Bo widzisz, Ty mówisz, że studia beeee są, a ja mówię, że zrobię to o czym piszę i zmienię chociażby jeden przemdiot z którego studenci coś wyniosą i będą wspominać na lata :)

      Usuń
    3. Może wyda Ci się to dziwne, ale to, co mnie napędza, to właśnie hejt. A może nie tyle sam hejt, co kwestionowanie wszystkiego, szukanie lepszych rozwiązań, analizowanie, rozdrabnianie. Ilość wiedzy, którą teraz mam, jest moim zdaniem dość duża, ale szczerze mówię, uważam i wiem, że nie zawdzięczam tego żadnej szkole, a po prostu mojej zwykłej ciekawości oraz wspomnianego wyżej hejtu. To mnie określa. [Paradoksalnie mógłbym powiedzieć, że to właśnie rzeczywistość, którą tak hejtuję, dostarcza mi tego, czego najbardziej potrzebuję. Ale jak znam siebie, to jak dobrze by nie było, zawsze znajdzie się powód do narzekania ;)]

      Być może nie spodoba Ci się to, co napiszę, ale na podstawie teorii równoległych wszechświatów uważam, że niezależnie od tego, w jakich warunkach okolicznych byś się nie znalazła, to jak się w nich czujesz nie ulega zmianie - bo to Ty kreujesz rzeczywistość wokół Ciebie, ona oddziałuje na Ciebie tylko dlatego, że to Ty wchodzisz z nią w interakcję. Więc jeśli nie NZS, to może ROMB (Ruch Obywatelski Miłośników Broni), jeśli nie Kuki, to może jakaś Magda - dotarłabyś do tego samego miejsca, co teraz - czyli do tego, do którego sama dążysz. Moja teza jest jedynie taka, że studia zwalniają, osłabiają, marnują zasoby, są nieoptymalne. I tylko tyle.

      [A teraz zapytaj Kukiego, co może czuć informatyk, gdy projekt, który realizuje - w tym przypadku najważniejszy projekt: "ŻYCIE" - działa nieoptymalnie i marnuje zasoby :D]

      Usuń
    4. Kuki śpi :D

      A ja w dalszym ciągu nie mogę zrozumieć, dlaczego generalizujesz. Mnie studia nie przeszkadzają, naprawdę, ba(!), z całymi ich minusami, ja je lubię. Nie zwalniają mnie, nie przeszkadzają, nie marnują moich zasobów - naprawdę, znam swoje ciało, umysł i inne :) Zatem, pewnie masz rację, tak jak i rację mam ja.

      Każde studia są inne, każdy człowiek jest inny. Bsnalne, ale prawdziwe.

      Usuń